Jak sobie radzić z zakwasami i nie doprowadzić do ich powstania?
Każdy zna to uczucie, gdy zaraz po obudzeniu czuje się lekkie rwanie w niektórych mięśniach. Zwykle szybko uda Ci się przypomnieć, który ruch sprawił, że w mięśniach pojawiły się zakwasy. Przez wiele lat to zjawisko było nie tylko ignorowane, ale także źle wyjaśniane, przez co nadal wiele osób myśli, że dotyczy kwasu w mięśniach. Czas pokazać, jak sobie radzić zakwasami.
Czym właściwie one są?
Jeszcze niedawno sądzono, że zakwasy (stąd nazwa) to nic innego, jak ból wynikający z pozostałego, a wydzielającego się jako efekt metabolizowania, kwasu mlekowego. Miał on odkładać się w mięśniach i powodować ból i sztywność przez kilkanaście do kilkudziesięciu godzin po treningu. Zwykle sam przechodził, co wzmacniało prawdziwość teorii. Jednak prawda okazała się zupełnie inna.
Kwas mlekowy, owszem, jest produktem ubocznym i odkłada się w mięśniach, ale zostaje wypłukany z nich po około godzinie po spoczynku mięśni. Prawdziwym powodem bólu są mikrourazy w strukturze włókien. W ten sposób, w momencie gdy zaczynamy odczuwać zakwasy, dostajemy sygnał, że mięśnie zaczynają się odbudowywać. Trwa to jakiś czas, w którym odczuwać można ból.
Sposoby na zakwaszone mięśnie
Dlaczego mikrourazy pojawiają się w naszych mięśniach? Bo te nie są dostatecznie przygotowane do obciążenia lub nie zostały właściwie rozciągnięte i przygotowane do ćwiczeń. Jeśli wykonasz właściwą rozgrzewkę, będziesz miał większą szansę, że nieprzyjemny, delikatny ból się nie pojawi. Jest to jednak trudne, tym bardziej, że często chcemy przekraczać nasze bariery, więc powiększać mięśnie, a co za tym idzie nie można ich należycie rozciągnąć.
Jak sobie zatem poradzić z zakwasami? Obok rozgrzewki bardzo dobrym sposobem jest… ćwiczenie regularnie. W ten sposób mięśnie przyzwyczają się do wzmożonego wysiłku i mniej będą reagowały na niego, a zakwasy okażą się mniejsze. Problemem jest też przeforsowanie. Nie ma sensu od razu zawyżać intensywności treningu. Wręcz przeciwnie, lepiej powoli zwiększać obciążenie, by nie doprowadzać do zakwaszenia. Do tego dochodzi także oddychanie podczas treningu. Jeśli mięśnie będą miały więcej tlenu, nie będą się tak szybko męczyły, a w efekcie nie dojdzie do mikrourazów.
Zakwasy to nie zakwasy
Nazwa jest więc bardzo myląca, a mówiąc o zakwaszeniu mięśni właściwie mamy teraz na myśli ich uszkodzenia w skali mikro. Kluczem jest jednak zrozumienie, czym są i jak im przeciwdziałać, by móc dopasować sposób treningu do swoich możliwości i stale je przesuwać.